Nie sądziłam, że mój komentarz na pewnej grupie facebookowej wywoła aż taką ciekawość i chęć nauki, ale podejmę się wyzwania i powiem jak to robię, żeby wydawać mniej na codzienne zakupy spożywcze. Obecnie z moim partnerem (oboje na diecie IO - dla insulinoopornych – ja 1700 on 2500 kcal) wydajemy jakieś 1000 zł na jedzenie miesięcznie (zakupy robię raz – dwa razy w tygodniu i płacę ok. 150/180 zł z chemią i innymi rzeczami jak jedzenie dla kota).
Po pierwsze: planuj posiłki
Ja poświęcam w każdy poniedziałek 30 – 40 minut (wcześniej
zajmowało mi to nawet 2 godziny, więc się nie załamuj!) na rozpisanie
jadłospisu od wtorku do poniedziałku. Zapisuje każde danie i co będzie wchodzić
w ich skład, dokładnie – jeśli wiem, że we wtorek będą pulpety w sosie
pomidorowym (i zużyję ½ butelki passaty) to w środę/czwartek będą gołąbki z
sosem pomidorowym, albo zapiekanka, żeby te pół butelki zużyć, dzięki czemu nie
wyrzucam jedzenia.
Zanim zacznę planować posiłki robię przegląd lodówki i
sprawdzam daty i stan produktów – zasada FIFO – first in first out – stosowana
w sklepach i restauracjach – najpierw zużyj najstarsze co masz zanim dokupisz.
Zapamiętuję co mam w lodówce/zamrażarce co muszę zużyć i na tym opieram swoje
menu na dany tydzień.
Po drugie: kompletna lista zakupów
PROTIP: powieś niedaleko kosza na śmieci pustą kartkę i długopis – za każdym razem gdy wyrzucisz opakowanie po czymś (przyprawa, mleko, masło) zapisz to od razu na kartce, przy pisaniu listy zakupów wykorzystaj ją do uzupełnienia braków.
Nie rób zakupów na głodno!
Jeśli burczy Ci w brzuchu – odpuść zakupy. Najlepiej wybrać się tuż po posiłku, bo nie będziesz mieć ochoty na jedzenie. Dzięki temu unikasz „smaczków” – ja zawsze robiąc zakupy głodna kupowałam koreczki śledziowe, zawsze, bywało, że codziennie i… nigdy ich nie jadłam. Wracając do domu. Robiłam na szybko kanapkę i brałam się za gotowanie obiadu/kolacji a koreczki miały być „za chwilę” i tak lądowały w lodówce bo po kanapce już nie miałam na nie ochoty.
Zakupy: czytaj etykiety i nie bój się promocji!
Mimo, iż mam gotową listę zakupów i sama się jej trzymam (i
wam też polecam) to robię też grzeszki zakupowe! Jakie? Promocje!!! Nie
wszystko jest w gazetkach promocyjnych, czasem dany sklep ma promocję na dany
produkt przez jeden dzień i akurat na nią trafię. W ten sposób wczoraj będąc w
markecie po karmę dla kota kupiłam: 2,5 kg ćwiartek z kurczaka za… 10,36 –
poporcjowałam je i zaplanowałam 4 dania obiadowe i pastę do kanapek! Gdybym
miała kupić ćwiartki w normalnej cenie 5,99 (a nie w promocji po 2,99) wyszło
by mi 7,5 drożej – myślisz, że to nie dużo? Policz ile razy masz te 7,5 w
miesiącu (niech okazja będzie raz w tygodniu) i nagle robi Ci się 30 zł. A tu
promocja na mięso, a tu na groszek w puszce, a tu na makaron i… nagle wydajesz
160 zł mniej w miesiąc.
Po drugie, czy słyszałaś o tym, że rzeczy: „wyprodukowano dla XYZ”, czyli marki własne (Madero, TESCO VALUE) są produkowane przez… czołowych producentów żywności i za Madero stoi Develey? Nie? To Właśnie przekazuje Ci tę wiedzę tajemną :D Część producentów jest określona na samym opakowaniu, część trzeba sobie wygooglować, ale warto zwrócić uwagę na etykietę, czemu? W DINO mamy groszek konserwowy „Warzyw Moc” – marka własna za 1,79 puszka (w promocji są po 1,2 – 1,4zł) Co w nim niezwykłego? produkuje go Dawtona i … w tak jak groszek jej marki nie ma w składzie cukru (Dawtona w Selgrosie kosztuje 2,3, w sklepie nie widziałam taniej niż 2,5). Może to tylko 80 groszy - złotówka na puszce, ale jak wyżej - grosz do grosza a będzie kokosza, tu złotówkę, tu dwa i razem mamy 100 zł mniej na miesiąc. Dlatego warto spojrzeć na etykietę różnych produktów marek własnych i nagle okazuje się, że można kupić coś czołowej marki o połowę taniej.
Kupuj online i w hurtowych ilościach
Zużywasz czegoś hurtowe ilości? Makaronu? Kaszy? Mąki? Zamawiaj takie same ilości taniej! Teraz dzięki pandemii jest to jeszcze łatwiejsze a szukając okazji można wesprzeć też niewielkie działalności rodzinne, które ledwo dają sobie teraz radę. Ja tego za bardzo nie ogarniam, ale mój chłopak potrafi znaleźć na allegro wszystko w hiper okazji, na przykład kupujemy mąkę razową po 2zł/kg (https://pliczko.pl/pl/c/MAKA-PSZENNA/60) Worek mąki to 50 zł a mam zapas na 2 – 3 miesiące, jeśli co drugi dzień piekę chleb. Często też kupuje hurtowo całe paczki drożdży (zwłaszcza tych, które stoją na przecenie z okazji krótkiego terminu przydatności – można je zamrozić i wytrzymają jeszcze pół roku). Dzięki temu koszt wypieku chleba (składników) to 2,5 maksymalnie – gdybym miała co drugi dzień jechać o 7:00 rano do piekarni po chleb za 5,99 to bym szału dostała (po 10:00 już go nie ma). W ten sam sposób traktuje wszystkie produkty sypkie, które można przechowywać. Mam 5 kg wiadro kaszy, ryżu, makaronu. Do zakupów online polecam allegro – dużo lokalnych producentów się tam ogłasza a nie ma swojego sklepu na stronie. A Allegro Smart pozwala zaoszczędzić na przesyłkach.
A taki ładny był – amerykański!
Awokado, pomelo, orzechy nerkowca, orzechy makadamia,
daktyle – fajnie wyglądają w jadłospisie, są takie fancy? I są drogie (i nie
ekologiczne, ale to pomińmy) – serio, mamy dużo naszych polskich/europejskich
zamienników i nie musimy kupować orzeszków, które są łuskane ręcznie na drugim
końcu świata. Orzechy ogólnie są drogie, niezależnie czy są włoskie, laskowe
czy nerkowca. Jednakże jesienią warto przejrzeć OLX, a to czemu? Często ludzie,
którzy mają drzewa orzechowe wyprzedają orzechy za grosze albo wręcz oddają za
darmo, byleby się ich pozbyć. Nie zawsze maja zagwarantowany zbyt na nie.
Orzechy mogą spokojnie poleżeć rok w suchym, zimnym i ciemnym miejscu, więc
warto wziąć nawet cały worek i mieć zapas na dłuuugo!
Tak samo z innymi owocami i warzywami. Większość
sprowadzanych do nas jarzyn z drugiego końca świata ma za sobą trudy podróży,
często 2 – 3 tygodniowej wyprawy kontenerowcem przez ocean, w dodatku jest
koszmarnie droga. Dlatego też jeśli już musisz kupić awokado, wybieraj te
pochodzące z upraw na południu Europy. Nie chcę być sceptyczna, ale jeszcze z
50 lat i też będziemy mogli sobie posadzić awokado w ogródku.
Szukając tanich warzyw i owoców sezonowych – bo tak właśnie
powinniśmy się odżywiać – sezonowo warto zajrzeć na lokalne grupy typu:
„Mogilno CMG”, „Darmowe Ogłoszenia Kruszwica” – są to grupy (tworzone lokalnie
dla gminy/powiatu), gdzie można znaleźć ogłaszających się rolników. W mojej
okolicy na przykład jedno gospodarstwo rozwozi warzywa po domach – worek 15 kg
mieszanki warzyw (cebula, por, seler, marchew, pietruszka, buraki) kosztuje
mnie 15 zł – na miesiąc zużywam takie dwa. Wychodzi mnie to 30 zł –
jednocześnie wspieram lokalnego rolnika. Jeśli mieszkasz w dużej aglomeracji
sprawdź czy nie działa u ciebie w pobliżu targ, hala handlowa lub podobne
miejsce, można często kupić dużo taniej rzeczy. Można też spróbować podjechać
na giełdę warzyw (jest taka chociażby w Łodzi) i kupić hurtowe ilości od
rolników, na przykład worek marchewki 5 kg. Na Broniszach (Warszawa) kilogram marchewki w dniu 3.12 stoi po 65 groszy! W ten sposób można wiele zaoszczędzić oraz wesprzeć polskich
rolników (ceny warzyw na giełdach można też łatwo sprawdzić na tej stronie: https://wiescirolnicze.pl/ceny-rolnicze/warzywa/
- zarówno sortując po rodzaju warzyw jak i lokalizacji giełdy.
Pogrzeb w śmieciach!
Przeraża Cię ta perspektywa? Są ludzie, których to nie
przeraża. Markety wyrzucają masę jedzenia i skipy freegańskie często się
opłacają, jak bardzo? Można zgarnąć 6 kg karton pomidorów za free, tylko są
mocno dojrzałe i do „zjedzenia na już”. Jeśli sama nie wiesz jak zacząć, albo
się boisz dołącz do grup freegańskich na fejsie albo do podzielni – można tam
czasem otrzymać za darmo nadwyżki znalezionych rzeczy lub info – na poznańskiej
grupie ogłaszała się regularnie babeczka z rynku Jeżyckiego, robiła zdjęcie
warzyw, które miała danego dnia wyrzucić i pisała, że stoją u niej za stoiskiem
i można zabrać do domu. Takie warzywa „na ostatku sił” są całkiem spoko i jeśli
mamy do nich dostęp wiosną i latem jesteśmy ustawieni na cały rok. Jak?
Naucz się robić zaprawy
Zamknięcie świeżych warzyw i owoców w słoikach to najlepszy
sposób ich przechowywania (tuż po zamrożeniu), wszelkiego rodzaju kiszonki,
sałatki, surówki, zaprawy w occie i nie tylko (moja babcia robiła prawdziwy
groszek konserwowy – był ohydny, ale był!), wykorzystuj w ten sposób wszystkie
„resztki” jak głąb od kapusty czy kalafiora, ścinki z marchewki, zwiędnięte
rzodkiewki. To wszystko można ukisić i zjeść później – kiszonki w chłodnym
ciemnym miejscu mają datę przydatności do 12 miesięcy, jest to świetny sposób
na to, by nie wyrzucać jedzenia a mieć możliwość zjeść coś zdrowego zimą.
Czy wiesz, że jedynie holenderscy marynarze w
średniowieczu nie mieli szkorbutu? Jako jedyni wozili ze sobą na wyprawy
kapustę kiszoną!
A może by tak zrobić ogród?
Jeśli mieszkasz w domu jednorodzinnym – (nawet w środku
miasta!) to masz łatwiej, bo prawdopodobnie masz kawałek działki (ja sama mam
teraz możliwość zrobić sobie 2 – 3 ary ogródka i zamierzam ustawić się na cały
rok w świeże warzywa). Jeśli jednak mieszkasz w bloku to też masz świetne
warunki! Potrzebujesz doniczki, parapet lub balkon. W długich korytkach posiej:
siedmiolatkę (szczypior), pietruszkę liściastą i koper (koper siejesz na 3, by
móc go uzupełniać: siejesz 1/3 zostawiasz na 2 tygodnie, po tym czasie
dosiewasz 1/3, zostawisz na 2 tygodnie i znów siejesz 1/3) – w ten sposób przez
cały rok masz pod ręką świeżą zieleninę (a przypominam, że mały pęczek natki w
markecie kosztuje 1,5 – 1,9 zł. Może nie dużo, ale zacznij wrzucać co drugi
dzień 1,5 do skarbonki i sprawdź po miesiącu jak to działa). Równie dobrze
możesz posadzić w doniczce – pomidory koktajlowe. W doniczkę średnicy 60 cm
wejdą 3 sztuki – każda poprowadzona na wysokość 1,6 metra wyda 8 – 10 gron po
12 – 15 owoców. Z takiego „drzewka” można zebrać 3 – 4 kg pomidorków przez 2 –
3 miesiące, a zabierze ono o wiele mniej miejsca niż chociażby monstera. Są to
oczywiście przy ilości warzyw, które zużywamy przy diecie IO mikro zasoby, ale
dają nam oszczędności, które pozwalają na obcięcie budżetu na jedzenie o 200 –
300 zł przez cały rok.
Omijaj gotowce
Dobrej jakości wędlina to koszt 40 – 50 zł za kilogram (bez
cukru, bez sztucznych polepszaczy i innych takich dodatków). Kupując kilogram
mięsa dobrej jakości za 15 zł jesteś w stanie zrobić ją sobie sama.
Potrzebujesz do tego jedynie małej inwestycji w szynkowar (koszt 50 zł za cały
zestaw, są często w Lidlu z marki Browin (droższe) lub produkowane przez Browin
dla Lidla) przepisów na wędliny z szynkowara jest tysiące – od kiełbasy
krakowskiej, szynkowej, przez karkówki, golonki aż po chude wędlinki z piersi
kurczaka. Ja robię wędlinę 2 – 3 razy w miesiącu. Większość mrożę w plasterkach
i wyciągam tyle ile potrzebuje.
Robię też sama pasty warzywne do kanapek, pasztety z mięsa gotowanego w bulionie, wszystko co mogę kupić gotowe, ale kosztuje dużo pieniędzy. Puszka/słoiczek hummusu to 5 – 7 złotych za 200 gram. Policzmy teraz: 400 gram ciecierzycy w pusze (ceny ze sklepu on-line E.Leclerc) to od 2,5 do 5,99, 400 gram tahini – 14,50, do tego: kilka ząbków czosnku, łyżka – dwie oliwy i przyprawy. Za jakieś 600 gram domowego humusu zapłacimy więc nie więcej niż 5 złotych. Prawda, że to duża oszczędność?